Złotobrody emir
niech on was strzeże, niech wam dopomaga, a jeżeli modlitwa moja i błogosławieństwo mają łaskę u niego, to was na tę drogę błogosławię i opiece jego polecani....
Skończył, zapomniawszy wypić za zdrowie odjeżdżających. Stał nieruchomy z kieliszkiem w ręku i łzy mu po bladej twarzy staczały się jedna po drugiej.
Padura i Zorjan dziękowali mu po kolei.
— Wrócimy ojcze... — pocieszał Chodakowski.
— Oby tylko praca nasza na pożytek wspólnej ojczyźnie Polsce i matce naszej Rusi posłużyła.
Chodakowski tego samego dnia jeszcze wyjechał, a Padura do Emira wrócił.
— Pożegnajcież ojcze — rzekł na odjezdnem — księdza Kalasantego .. Nie mogłem się z nim spotkać...
Ojciec Łukasz głową skinął.
— Mógłbyś się z nim spotkać w Bełzie albo Humaniu — rzekł ze złośliwym akcentem. — Ale go pożegnam... pożegnam.
U Emira tylko przenocował Padura.
Cały plan już był dawniej osnuty, ogadany — należało tylko przystąpić do jego wykonania.
Ażeby nie zwracać uwagi na swoją wędrówkę, najął sobie u chłopa konięta, dojechał niemi do pierwszego miasteczka i furmankę odprawił do domu.
Zatarłszy ślad za sobą, dalej już ruszył piechotą.
Od roku już Padura nie widział Ołeksy.
Zdaleka poznał sadybę dziada.
Na końcu wsi, na niewielkiej pochyłości jarku, stała chata Ołeksy, prawie ostatnia z kraju.
Daleko od miasteczka, od żydowskiego szwargotu i harmideru, mieszkał stary kobzarz, otoczony czcią i życzliwością.
Nie był to ślepy dziad — żebrak, włóczący się z lirą od jarmarku do jarmarku, ale poeta ludowy, znawca jego życia i tradycji, który żył z własnej pracy, z tego, co własną
ręką zasiał i zorał, co zebrał i zwiózł. Nad bogactwo przenosił spokój ducha i miłość ludzką. W chwilach wolnych od zajęć gospodarskich grał i śpiewał sobie i ludziom.
Znali go wszyscy w okolicy.
<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 | 142 | 143 | 144 | 145 | 146 | 147 | 148 | 149 | 150 | 151 | 152 | 153 | 154 | 155 | 156 | 157 | 158 | 159 | 160 | 161 | 162 | 163 | 164 | 165 | 166 | 167 | 168 | 169 | 170 | 171 | 172 | 173 | 174 | 175 | 176 | 177 | 178 | 179 | 180 | 181 | 182 | 183 | 184 | 185 | 186 | 187 | 188 Nastepna>>