Złotobrody emir





Zajęta dzieckiem Maksymycha nie zwracała nawet uwagi na to, co mówią ze sobą chłopy i nie interesowała się tem. Cała jej uwaga pochłonięta była przez Hanusię.
Kumowie rozmawiali ze sobą długo. Już słońce na dobre zaszło i zmierzch szary nad stepem zawisł, kiedy Sokół z przyzby powstał.
— No, kumo, dziewczyna u was zostaje?
— A zostaje...
— Hodujcie ją na zdrowie... a mnie wracać pora.
Nachylił się i w główkę Handzię pocałował.
Dziecko stało z łyżką w ręku, nieruchome, zakłopotane spojrzenie zatrzymując po kolei na. każdej ze stojących osób. Wszystko to byli ludzie dla niej obcy.
Zdawało się, że namyślała. się nad tem, czem są dla niej ci ludzie i czem ona dla nich ? Walczyło w niej nieświadome uczucie bojaźni z takiemże uczuciem miłości połączone.
Tę scenę milczącą Maksymycha przerwała pierwsza.
— _Diad'ko _już odchodzi... pocałujże go w rękę...
Hanusia krok naprzód zrobiła i milcząc Sokoła w rękę cmoknęła.
Rozczuliło to starego kozaka.
Schylił się ku niej, na rękach podniósł i zdziwioną nieco w policzek pocałował.
— Chowajże się — rzekł — na zdrowie i... na szczęście...
Z tem odszedł.
Hanusia została na futorze. Stosunek jej do wszystkich określił się odrazu : Maksym był _didem, _żona jego — _babą, _a Sokoł — _diad'kiem.
_Sierota znalazła odrazu całą rodzinę — nie było tylko ojca i matki i nikt o nich nie mówił.
Odtąd futor i step były dla niej całym światem.
Wyrastała w tym świecie powoli, pięknie i zdrowo
Maksym ów futor nie był wcale podobnym do innych.
Nie zakładała go ręka osadnika ani w jarze, zarosłym leszczyną, przy stawku, ani w lesie ; nie było koło niego ani stuletniego sadu, ani czeresznie nie stały tu rzędami na straży.
Powstał on z wypadku. Wypadkiem tym była wola pana.
Emirowi podobało się, po powrocie z wojen Napoleońskich, hodować w tem miejscu stadninę.


<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 | 142 | 143 | 144 | 145 | 146 | 147 | 148 | 149 | 150 | 151 | 152 | 153 | 154 | 155 | 156 | 157 | 158 | 159 | 160 | 161 | 162 | 163 | 164 | 165 | 166 | 167 | 168 | 169 | 170 | 171 | 172 | 173 | 174 | 175 | 176 | 177 | 178 | 179 | 180 | 181 | 182 | 183 | 184 | 185 | 186 | 187 | 188 Nastepna>>