Złotobrody emir
Dziad cmokał i głową kiwał, namyślając się.
— Poczekaj... Mam ja w Piszczance znajomego pasiecznika, tam odwiozę — taj hodi!
Tam graf za nią nie poleci, a ona do grafa także nie przyjdzie!
— O, widzisz! Tak to będzie najlepiej! Trzeba mu dziewczynę z przed oczu usunąć — i dosyć.
Zapomni — i zgorszenia nie będzie !
Na tem też stanęło, że Hanusię z przed oczu grafa usuną.
— Nu, a ona-ż niczego się nie domyśla, co i jak ? — pytał Sokoł.
— I o matce nikt jej nie ćwierknął w oczy ?
— Mabut' ni!
— Prawda... bo-by pewnie nie lazła w oczy grafowi!
— No, ale o tera wszystkiem, cośmy mówili
— sza!
— odezwał się po chwilce milczenia dziad — bo wtenczas i tobie i mnie bieda!
— Sza! — taj hodi! — powtórzył Sokoł!
Powziąwszy postanowienie, o motywie którego nawet z babą nie mówili, siedzieli przed chatą i rozmawiali o zwykłych sprawach. Czekali na powrót Hanusi ze stepu, ale nie wracała.
Już wieczór zapadł. Grwiazdy zaiskrzyły się na niebie, a Hanusi jak nie było tak nie było.
— _Oto taka bisowa natura!
_— mówił dziad
— byle czego rozgniewa się — i jak machnie w step. _to tilky pomynaj jak zwaty! _Całą noc gdzieś jak wilk po czaharach łazi i dopiero nad rankiem wraca.
I ona ledwie dysze i z konia pot się leje.
— W matkę poszła! — zauważył Sokoł. Oczy, twarz matczyna, matczyna i natura.
— Oby tylko doli matczynej nie było! — Otóż — to!
Nie doczekał się Sokół powrotu Hanusi. Pojechał do domu.
Daremnie, wracając, rozglądał się po stepie, czy skąd się nie wyrwie i nie przyleci jak ptak — nieraz tak bywało — ale nigdzie żywej duszy nie spotkał.
Tylko śród ciszy nocnej derkacz żałobną swoją pieśń śpiewał, odezwało się szczekanie zgłodniałego lisa, zdaleka po trawie przesunął się cień wilka, lub łopotały nad nim
skrzydła sępów, zdążających na daleką ucztę.
<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 | 142 | 143 | 144 | 145 | 146 | 147 | 148 | 149 | 150 | 151 | 152 | 153 | 154 | 155 | 156 | 157 | 158 | 159 | 160 | 161 | 162 | 163 | 164 | 165 | 166 | 167 | 168 | 169 | 170 | 171 | 172 | 173 | 174 | 175 | 176 | 177 | 178 | 179 | 180 | 181 | 182 | 183 | 184 | 185 | 186 | 187 | 188 Nastepna>>